GMINA OŚWIĘCIM. Albert Bartosz oczami żony

Jola Wodniak  |   Fakty  |   13 listopada 2014 09:52

O Albercie Bartoszu, kandydacie na wójta gminy Oświęcim Komitetu Wyborczego Wyborców Nowa Nadzieja, mówi jego żona Monika.

Gdybyś miała powiedzieć, dlaczego wyborcy mają głosować na Twojego męża, powiedziałabyś, że?

– …jest skuteczny. Podejmuje najtrudniejsze wyzwania. Nigdy nie chowa głowy w piasek.

A gdy jest oddany sprawie, w którą wierzy – idzie jak taran, z przekonaniem pokonując wszelkie niedogodności. Wtedy nie odpuszcza. Ma konsekwencję i upór, których mu zazdroszczę. I nie chodzi mi o ten głupi upór, którzy każe Ci iść ślepo przed siebie, nie oglądając się na innych.

On ma w sobie ten pierwiastek niezłomności, który mówi o charakterze mężczyzny. Kiedy trzeba, umie powiedzieć kategoryczne – nie, ale też uważnie słucha argumentów innych i co ważne – nie uważa, że kompromis oznacza przegraną. A w kontaktach międzyludzkich – nastawionych na wypracowanie wspólnego stanowiska, to rzecz bardzo istotna. Czasem możesz wygrać wybory i nie stworzyć koalicyjnej większości, bo nie potrafisz rozmawiać, konsolidować środowiska.

W działalności samorządowej, musisz umieć grać zespołowo, a więc schować swoje „ja” i przestawić się na myślenie kategoriami „my”.

Jakim człowiekiem jest Albert Bartosz. Za co cenisz go najbardziej?

– Znam go od ponad 20 lat i najlepiej wiem, że to, co osiągnął i jakim jest dziś człowiekiem, nie przyszło łatwo i było wynikiem wielu burz, trudnych wyborów i ciężkiej pracy. To hartuje człowieka. A w polityce – tak jak w życiu, najważniejsze jest jakim jesteś człowiekiem, ostatecznie zawsze liczy się to, jak podchodzisz do nowych zadań. Mądrze, uczciwie i z pełnym zaangażowaniem. Cenię jego poczucie humoru, wciąż potrafi mnie zaskoczyć i rozśmieszyć.

Doceniam też jego ogromny dystans do siebie – a to w życiu i polityce najtrudniejsze. Łatwo przecież osiąść na laurach i odcinać kupony od tego, co się już zrobiło. A Albert …. Ciągle idzie do przodu, czegoś się uczy, jest stale w ruchu, realizuje różne cele i zadania, które sobie konsekwentnie wyznacza. To taki jego sposób na życie. Kiedyś powiedzielibyśmy – człowiek renesansu, dziś słyszymy człowiek-orkiestra…. Niektórzy upatrują w tym nawet pewnej słabości, że jeśli ktoś robi zbyt dużo, to nie robi niczego dobrze. To takie wąskie myślenie, takie polskie. Za naszą zachodnią granicą, myśli się odwrotnie. Reasumując, na pewno nie mam szans na nudę (śmiech).

A jakim jest mężem i ojcem? Mimo wielu pasji, którym poświęca swój czas – sport, brydż, działalność charytatywna i samorządowa, ma coś, co dla mnie, jako kobiety i matki jest najistotniejsze. Nigdy nie traci nas z oczu. Jego największą pasją i priorytetem pozostaje rodzina. Przeszliśmy razem wiele prób.

W najtrudniejszych chwilach pomagała mi świadomość, że zawsze mogę liczyć na jego wsparcie. Dla chłopców jest autorytetem. Nauczycielem i przyjacielem. Uważnym. Takim, któremu nic nie umknie, który w natłoku spraw znajdzie czas, by pożartować, zagrać w piłkę i poważnie porozmawiać o problemach w szkole… bo tak trzeba.

Uważasz, że Taki człowiek, jak Albert Bartosz może pomóc zmienić Gminę Oświęcim na lepsze?

– To nie typ zimnego i sztywnego polityka. To otwarty na ludzi społecznik, który umie słuchać. Każdego. Ale też umie i chce pomagać. Jeżeli pomoc leży w zasięgu jego możliwości, zawsze robi wszystko, by ktoś, kto tej pomocy oczekuje od niego ją uzyskał. Podziwiam jego przemyślaną ufność, graniczącą z przekonaniem, że niemożliwe jest możliwe. Tym optymizmem zaraża innych.

Przekonaniem, że trzeba podejmować wyzwania, że nie wolno się poddawać.
On ma w głowie wiele pomysłów.  Myśli zadaniowo. A co ważne – jest charyzmatyczny, potrafi zapalić do swoich pomysłów innych, porwać do działania ludzi różnych środowisk i opcji politycznych. Umie być liderem w grupie, wziąć na swoje barki ciężar odpowiedzialności, zawalczyć.

On naprawdę wierzy, że kropla drąży skałę, a metodą małych kroczków można tworzyć rzeczy ważne i duże – zmieniać naszą rzeczywistość na lepsze. Przekonał się o tym zakładając małą, ale jakże istotną dziś dla wielu mieszkańców Powiatu Oświęcimskiego – fundację Małej Orkiestry Wielkiej Pomocy. Fundację, która może z dumą pokazywać na forach zdjęcia „swoich” dzieci, maluchów którym pomogła, które dzięki tej pomocy mają zapewnione godziwe warunki leczenia. Istnienie Fundacji pozwoliło uwierzyć, że w zgranym zespole, w ludziach – tkwi siła i potencjał. I, że pomaganie innym jest źródłem ogromnej satysfakcji.

Co sprawi, że będzie dobrym kandydatem na to stanowisko?

– Głosowałabym na niego, bo to człowiek, który zawsze pozostaje sobą. Wyznaje zasadę, że trzeba być do szpiku kości prawdziwym, nawet jeśli to oznacza, że czasem trzeba pójść pod prąd.

Wiem, że nie będzie się stroił w przedwyborcze piórka i składał obietnice bez pokrycia. Za to pochyli się nad każdym problemem i spróbuje go rozwiązać najlepiej jak potrafi.

Jeżeli mu pozwolicie – będzie działał dla Was, kierując się przy tym poczuciem moralnej słuszności, a nie kalkulacjami politycznymi. Dla wspólnego dobra.

Materiał sfinansowano z funduszy KWW Nowa Nadzieja{jcomments off}